Towarzyszenie w chorobie

Był czas kiedy w trakcie wizyt w szpitalu nawiązywałam dużo, głębokich kontaktów. Wymiana telefonów, smsów. Stały, wzajemny update wyników i stanu leczenia. Wiedziałam wszystko o tym, co dzieje się u dziewczyn w domu. Od jakiegoś czasu już tego nie robię. Poznaje nowych ludzi, rozmawiam, uśmiecham się, dziele doświadczeniami, ale nie buduje już nowych przyjaźni. Ostatnie lata zabierały mi moje koleżanki jedną po drugiej, wyrywając za każdym razem fragment serca. Czasem jednak nie mogę uniknąć budowania więzi. Z perspektywy osoby chorej staję się osobą Towarzyszącą zmagającemu się z chorobą lub innymi trudnościami.

Dziś z rana dowiedziałam się, że z powodu raka zmarł bliski mi człowiek. Wspaniały, mądry, ciepły. Najlepszy przyjaciel mojego Taty od zawsze. Człowiek, z którym w dzieciństwie spędzaliśmy wakacje, i z którym widziałam się na niezliczonych spotkaniach rodzinnych – tak właśnie Go postrzegałam, jako członka rodziny.

Kolejny kawałek serca  przeszedł z Nim do lepszego świata. I choć głęboki wierzę, że śmierć jest jedynie przejściem, to wcale nie jest mi z tym dziś łatwiej.

I mam taką refleksję, że łatwiej jest chorować niz towarzyszyć. Jeśli chorujesz, to jesteś w oku cyklonu. Skupiasz się na walce i najgorsze co może Cię spotkać to śmierć. Wspieranie i towarzyszenie jest dużo, dużo trudniejsze. To złudne poczucie bezsilności i bezradności wynikające z błędnego często poczucia, że nie możesz praktycznie nic zrobić łamie. Dlatego chciałabym dziś bardzo docenić każdego, kto wspiera chorującego. Chciałam powiedzieć moim najbliższym, że są cudowni w tym towarzyszeniu. Każdą rozmową, każdym gestem i spotkaniem, w trakcie którego dają mi poczucie normalności robią najlepszą robotę. Czuję się dzięki nim w pełni zdrowa.

Czasem rozmawiam z osobami mówiącymi, że nie wiedzą o czym i jak rozmawiać z chorującymi – najlepsze co możecie zrobić to traktować ich tak jak dotychczas. Jeśli do tej pory rozmawialiście o pierdołach pijąc wspólnie kawę, to  teraz też tak róbcie. Nie każda rozmowa musi się kręcić wokół choroby.

I na koniec najważniejsze. Wiecie doskonale, że ja jestem fanem spotkań z psychoonkologiem. Te spotkania pozwalały mi uwolnić się od najgorszych myśli i ustawić odpowiednio swoje priorytety. Psychoonkolog jest doskonałym rozwiązaniem również dla osób wspierających chorych. Nie zostawajcie z tym ciężarem sami, bo wtedy może Was przygnieść. Korzystajcie z sesji indywidualnych i grupowych. Każdy słyszał o kolejności zakładania maski z tlenem w samolocie. Tu ta zasada działa dokładnie tak samo. W pierwszej kolejności musicie zadbać o siebie, żeby być wsparciem dla innych.

Dziękuję Wam Wspierający za Wasz trud, emocje, pomoc, znoszenie humorów pacjenta. Dziękuję za każdy uśmiech, zaciśnięte zęby i parcie do przodu. Za każdą chwilę normalności i za każdy wmuszony posiłek, kiedy ostatnie czego chcesz po chemii to jedzenie.

Bez Was wiele osób by sobie nie poradziło i nie miało sił do walki. Bez mojej najcudowniejszej rodziny i przyjaciół ja nie miałabym sił przez ostatnie pięć lat, żeby walczyć z tym gnojem. Robicie najwspanialszą robotę na świecie!

Dziękuję!

Dodaj komentarz